Wydarzenia Zielonogórskie budzą we mnie pewną refleksję. Dotyczy ona kondycji psychicznej Zielonogórzan z 1960 roku, którzy w obronie czegoś co uznali za swoje gotowi byli ryzykować. Nie dostrzegam w buncie ówczesnych mieszkańców Zielonej Góry, antykomunizmu, jak chcą tego ich dzisiejsi apologeci. Widzę raczej potrzebę samorządową. Nie wielką politykę i walkę z systemem, ale potrzebę organizowania sobie życia w mieście po swojemu. Oni nie byli przeciwko socjalistycznej władzy. Pragnęli jedynie mieć prawo decydowania o przeznaczeniu publicznego mienia.
Czytaj dalej Felieton polityczny: Zielonogórzanie 57 lat później