Od wielu lat w Polsce odbywają się tak zwane wymiany młodzieży polegające na tym, że młodzi ludzie z różnych części Europy (najczęściej z Niemiec) przyjeżdżają do naszego kraju i spędzają razem z Polakami kilka tygodni.
Od 1995 r. Regionalne Towarzystwo Polsko-Niemieckie organizuje takie wymiany z Niemcami, a 5 lat temu, gdy poszerzono statut o kraje Europy Środkowej i Wschodniej, w wymianach zaczęli uczestniczyć także Ukraińcy.
Zdzisław Szymański, prezes regionalnego towarzystwa, opowiadając o idei wymian mówi przede wszystkim o utrwalaniu partnerstwa między narodami. Myślę sobie, że idea to szczytna, ale rzeczywistość to codzienność, a codzienność rządzi się własnymi prawami. Pan prezes denerwuje się na mnie. – Pani mówi, że ja górnolotnie, ale ja się urodziłem w czasach, kiedy niechęć do Niemców była na porządku dziennym. Mnie chodzi o to, żeby oni się ze sobą zaprzyjaźnili. Jak się spotka Saszka z Hansem i Wojtkiem, to się okazuje, że to są normalni, zwyczajni młodzi ludzie i niewiele się różnią od siebie – mówi z zapałem . – My mamy im wpajać poczucie integracji, chcemy, żeby się poznali i powiedzieli: „To są tacy sami ludzie jak my”.

Wymiana młodzieży odbywa się pomiędzy Regionalnym Towarzystwem Polsko-Niemieckim a jego wschodnio-zachodnimi partnerami – Żytomierskim Obwodowym Związkiem Polaków na Ukrainie oraz Niemiecko–Polskim Stowarzyszeniem w Cottbus, z którymi towarzystwo podpisało porozumienie o stałej współpracy.
Nie jest więc zbiegiem okoliczności fakt, że większość ukraińskich i niemieckich uczestników ma polskie pochodzenie, a Polacy z kolei nierzadko odnajdują ukraińskie korzenie. Mama Andrei jest Polką, Daniela dziadkowie mają pochodzenie ukraińskie, a Ukrainka Katia dowiedziała się przed przyjazdem do Zielonej Góry, że brat babci był Polakiem.

Idea integracji, schodząc do poziomu bardziej prozaicznego, to zakupy, dyskoteki, język, praca i poznawanie nowych ludzi i miejsc.
Martin i Andrea, bohaterowie reportażu, mówią, że dla nich Polska to zakupy, język i perspektywa pracy. Daniel, najstarszy uczestnik, przyjechał po raz czwarty już jako asystent wychowawcy i to dzięki prezesowi, który umożliwił Danielowi pobyt w takiej formie. Daniel pochodzi z rodziny leśników, sam jest akordeonistą i na swoim koncie ma udział w Must Be The Music. Jest optymistą twardo stojącym na ziemi. Katia, eteryczna blondynka, studiuje językoznawstwo, a obóz jest dla niej nagrodą za przygotowanie wystąpienia na temat Katynia.


Uczestnikami są uczniowie w wieku od 15 do 18 lat, którzy pochodzą z małych miast i pobyt na obozie w założeniu jest dla nich szansą . Sami mówią, że szansa to może zbyt duże słowo, ale mogą szlifować język i poznać fajnych ludzi.
Codzienność obozu to także regulamin, który dla Polaków jest normą, dla Ukraińców powinnością, a dla Niemców karą i zamachem na wolność. Dlaczego na terenie internatu nie wolno pić piwa i palić papierosów? Dlaczego nie wolno wychodzić w nocy na miasto? Dlaczego na kąpielisku do wody wchodzimy grupami? Nie rozumieją.
- Andrea (z kostką Rubika) i Martin (po prawej)
Daniel sam przeszedł na kursie dla wychowawców kolonijnych instruktaż zachowania w sytuacjach kryzysowych, ale – jak mówi – na takim obozie rzadko zdarzają się wyskoki.
Z każdego kraju przyjechało po 20 osób Dla niektórych jest to kolejne spotkanie.W tym roku motywem wiodącym spotkania było hasło: „Wolontariat szansą na sukces”.
POSŁUCHAJ REPORTAŻU :[audio:http://archiwum.zachod.pl/wp-content/uploads/2011/08/11-wschodnio-zachodni-przekladaniec.mp3|titles=Wschodnio-zachodni przekładaniec].